28.05.2016

LACE, LACE, LACE!

LACE, LACE, LACE!
Hi! Uzależnienie od koronek to poważna choroba. Zresztą, nie tylko do tej ozdoby mam słabość - wiązane balerinki urzekły mnie praktycznie od razu, a w połączeniu z miłością do prostych kolorów wyszła mi dziewczęca, letnia stylizacja. Piękna pogoda pozwoliła nam zrobić kilka ładnych zdjęć. Podobają się?







BERSHKA t-shirt | TALLY WEIJL lace shorts | H&M sunglasses | NO NAME bag and ballerinas

3.05.2016

NOWOŚCI KOSMETYCZNE - MAX FACTOR, MAKEUP REVOLUTION, ARDELL, GĄBKA DO MAKIJAŻU

NOWOŚCI KOSMETYCZNE - MAX FACTOR, MAKEUP REVOLUTION, ARDELL, GĄBKA DO MAKIJAŻU
Czy potrafisz rozjaśnić zbyt ciemny podkład? A może ciągle szukasz idealnego, taniego produktu do demakijażu? Dzisiaj kilka nowości - testuję produkty, na które szykowałam się już jakiś czas. Koniecznie czytajcie i oglądajcie dalej!



Zanim kupiłam podkład Max Factor Skin Luminizer testowałam próbkę przez 2 dni i dokładnie badałam, czy tym razem moja twarz będzie wyglądać naturalniej i piękniej. Nie okazał się on ideałem, jednak w zależności od zaaplikowanej ilości i stanu mojej skóry danego dnia zmienia swoje właściwości. Konsystencja jest przyjemna, cena bez promocji i zapach mogą być minusem, jednak ja mając ten podkład na twarzy jego zapachu nie czuję.



Staram się nie aplikować go dużo, choć kusi mnie mocniejsze krycie. Ma delikatne drobinki, które pełnią funkcję rozświetlenia cery i stanowczo spełniają swoje zadanie. Skóra jest piękna, ma zdrowy koloryt, a i spojrzenie jest rozświetlone, gdy twarz pięknie jaśnieje.

Odcień, który wybrałam to najjaśniejszy z dostępnych - 45 WARM ALMOND. Podkład nakładałam palcami (pędzla do podkładu używam do makijażu fotograficznego czy też na wieczorne wyjścia).

Pierwsze próby ze Skin Luminizerem nie były do końca udane, ponieważ był widocznie za ciemny. Jednak po wykonaniu makijażu z poprzednio używanym Maybelline Affinitone zauważyłam, że moja cera jest za jasna dla obu podkładów (czego wcześniej aż tak nie widziałam) i muszę znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Wybawiła mnie strona Aliny Rose, gdzie wychwalany był produkt od uwielbianej przeze mnie firmy - Makeup Revolution. Nie mam pojęcia jak mogłam o nim nie wiedzieć, więc zachęcona recenzją postanowiłam go zakupić.

Podkład The One Foundation Shade 1 ma biały kolor i jest w stanie rozjaśnić każdy podkład - jeśli odcień jest za ciemny, rozjaśni go, ale nie sprawi, że kolor z ciepłego stanie się chłodny. Po prostu ideał! Warto pamiętać jedynie, by nie rozjaśniać zbyt ciemnych podkładów, gdyż zmienia to konsystencję produktu. Po dodaniu dużej ilości zmniejsza się krycie i można mieć wrażenie wymieszania produktu z kremem. Jednak użyty w odpowiedniej ilości jest wybawieniem dla całej tubki Affinitone, którego mam zamiar używać na wieczór i oczywiście dla Skin Luminizera!



Skoro już jesteśmy przy makijażu twarzy przejdźmy teraz do kolejnego cudeńka od Makeup Revolution - będzie to paletka do konturowania Ultra Contour, która mieści 8 kremowych cieni do konturowania na sucho - czyli subtelniej niż na mokro i na co dzień. Urzekło mnie opakowanie, każdy produkt z tej firmy jest podobny do kolejnego, przez co tworzą spójną całość. Niestety zestaw do brwi zakupiony rok temu mi nie podpasował - zbyt rude odcienie. W zestawie jednak był też wosk do wygładzania włosków + pęseta + pędzelek i za to ich uwielbiam, bo chociaż z cieni do brwi już nie skorzystam, to reszta jest bardzo przydatna. Odnośnie samej palety - odcienie brązowe można lekko ze sobą wymieszać, jest tam też rozświetlacz i jasne odcienie do modelowania twarzy, czyli wszystko czego potrzeba do konturowania. Kolorystyka tej firmy w dalszym ciągu jest zbyt ciepła dla mnie, jednak paleta przyda się w makijażu fotograficznym. Rozświetlacz zaczęłam już katować - jest prześliczny!



Sztuczne rzęsy się kocha albo nienawidzi. Stanowczo po kilku latach dołączyłam do grupy miłośniczek, ponieważ jeżeli Twoje naturalne nie są zbyt długie czy zbyt gęste to sztuczne potrafią pięknie podkreślić spojrzenie. Na co dzień nie używam ich praktycznie w ogóle, prędzej na randkę czy imprezę. Zdarzyło mi się przy porannym makijażu doklejać kępki, jednak zajmowało to dużo czasu i w jednym oku zawsze były krzywo przyklejone. Postanowiłam zaryzykować i kupić połówki rzęs - powinny wyglądać naturalniej niż długie na całą szerokość powieki - i to był strzał w dziesiątkę! Sztuczne rzęsy mam z firmy Ardell i jest to bardzo tani produkt. Jakość nie do końca idzie w parze z ceną - dla osoby początkującej takie rzęski są wystarczająco dobre, by się nauczyć je przyklejać, a odpowiednio przycięte do długości naszych naturalnych sprawują się świetnie!


Fenomenem wśród produktów do aplikacji stała się kultowa gąbeczka BeautyBlender. Odstraszona ceną w sklepie internetowym (!) postanowiłam przetestować tańszą wersję - w końcu gąbka, to gąbka. Kształt kropli sprawia, że aplikacja płynnych produktów pod oczy czy w inne trudno dostępne miejsca nie jest dla tej gąbeczki problemem. Fajny gadżet. Gąbeczka daje bardzo delikatny efekt, minimalizując nałożenie zbyt grubej warstwy podkładu. Uciążliwy może być jedynie sposób aplikacji - stemplowanie.

Patrząc na różową gąbeczkę przypomniała mi się też silikonowa myjka do twarzy w tym samym kolorze, którą kupiłam jakiś czas temu w drogerii. Nie używam jej do codziennego demakijażu, a do zmywania maseczek z twarzy. Nie dość, że jest tania, to do tego wygodna, dobrze się ją czyści, spełnia swoje zadanie i można nią zrobić delikatny masaż. Kusi mnie, żeby przy jej pomocy wyczyścić kiedyś pędzle - myślę, że poradziłaby sobie bez trudu!


Uff, nareszcie koniec tych różowych słodkości makijażowych. Mam nadzieję, że spodobały Wam się recenzje i dzięki temu postowi zdecydujecie się na zakup bądź będziecie wiedziały, że na pewno czegoś nie potrzebujecie. Ja uciekam cieszyć się piękną pogodą i życzę Wam wszystkim miłego dnia!

xxx
Copyright © 2016 MIMICZKA , Blogger