29.03.2018

Lifetime

Lifetime
Mam tak wiele rozpoczętych postów, tematów, o których chciałabym napisać i niestety ciągle brakuje mi zakończenia, tego ostatecznego szlifu, żeby wypuścić posta i nie chcieć go usuwać. Tak wiele rozpoczętych działań i żadne niezakończone. Ale zacznijmy od początku...

...wszystko zaczęło się w momencie, gdy moja sytuacja życiowa się odmieniła. Broniłam licencjatu już z pierścionkiem zaręczynowym na palcu i ciągle miałam w głowie pełno myśli związanych z przygotowaniami do tego najwspanialszego dnia. To zaręczyny miały największy wpływ na to jak zmieniło się moje życie. Może dlatego, że jest to równoznaczne z wyprowadzką z domu rodzinnego?
Nie jest to łatwe, szybkie i proste. Chociaż zmiana stanu cywilnego i wyfrunięcie z rodzinnego, ciepłego gniazdka jest konieczne, a usamodzielnienie to rzecz pewna w życiu praktycznie każdej osoby, to jednak nie czuję się w tej roli pewnie i mam wiele pytań do samej siebie z przyszłości.


To nowa sytuacja. To sytuacja, która pojawia się w życiu raz. Przeprowadzek w życiu można wiele przeżyć, ale to jest ta pierwsza wyprowadzka, zmiana nieporównywalna do żadnej innej, której nie znam i do której nie wiem jak się przygotować.

Kiedyś często zastanawiałam się nad moim blogiem i jego sensem, ostatnio bardzo rzadko przypominałam sobie o jego istnieniu, ale mając tyle spraw na głowie nie byłam w stanie nic tutaj dodawać. Kiedyś marzyłam, by czytały mnie miliony, chciałam być jak blogerki, które obserwowałam kilka lat temu, z którym rozwijam się do tej pory. Dzisiaj już tego nie chcę. Ten blog jest moim małym pamiętnikiem. Chociaż nawet bardziej miejscem wspomnień. Nie czuję potrzeby wylewania tutaj wszystkich swoich żali i dzielenia się każdą sytuacją, która w życiu mnie spotkała. Bardziej podoba mi się, gdy dodaję zdjęcia ze swojego życia, które mają dla mnie jakieś znaczenie, gdy stoję przed obiektywem, bo mam super outfit, ale i gdy to ja robię zdjęcie, a ktoś pomyśli "fajne ujęcie"... Prowadzę tego bloga w 99% dla siebie.

Moje życie zaczęło uciekać mi przez palce właśnie w zeszłym roku i zmartwiona tym faktem próbowałam jakoś je uchwycić, ale nie udawało mi się to. Muszę zaakceptować, że czas biegnie za szybko i nie mam na to wpływu, a jedyne co mogę zrobić to wstawać wcześniej i bardziej korzystać z życia.

Ale odnośnie tego, co się u mnie dzieje od prawie roku - z jednej strony chciałam z tą moją małą grupką czytelników dzielić się przeżyciami z remontu, przygotowań do ślubu i tego, jak zmieniało się moje życie przez ostatnie miesiące, ale zostawiłam to wszystko dla siebie. Żadne zdjęcie tak naprawdę nie odzwierciedli ile ogromu pracy, zaangażowania, rozmów i pomysłów wpłynęło na to jak wygląda teraz nasze nowe gniazdko. Pewnie dlatego nasze życie prywatne wyglądało marnie, znajomi byli zaniedbywani, a my sami zmęczeni. A to jeszcze nie koniec ✊ Jestem gotowa poświęcać się nadal i wiem, ile jeszcze robienie naraz kilku rzeczy będzie nas kosztowało, ale nie mogę się doczekać. Pierwszy raz w życiu czuję dziwny niepokój połączony z fascynacją zmiany całego swojego życia.


Czasem mam ładny makijaż... 😜


 Czasem wracam do domu i mam taki widok 😍


Czasem mój Narzeczony zabiera mnie do ulubionej restauracji :) 


Czasem dostaję bukiet kwiatów w wymarzonym kolorze 💜





A to większość zdjęć w moim telefonie 😅 


Czasem próbujemy nowych smaków 💕


A dzisiaj mam kwiatuszki, które idealnie wpasowują się w nadchodzący, wiosenny klimat 💑

Miłego wieczorku i Wesołego Alleluja! 
Copyright © 2016 MIMICZKA , Blogger