13.02.2016

Jestem uzależniona od...

...spełniania swoich marzeń. Od robienia cudownych rzeczy. Od uczucia spełnienia. Która z nas o tym nie marzy? Każda kobieta chce być wyjątkowa. Dlatego podjęłam się pole dance, wróciłam na bloga i chcę się z Wami dzielić swoim życiem, ponieważ jest cudowne. Pełne niesamowitych emocji, zbiegów okoliczności, nagłych zwrotów akcji, niemożliwe do zaplanowania, będące codziennie dla mnie nowym wyzwaniem.

Do przemyśleń popchnęła mnie atmosfera w autobusie - szarym, smutnym, jeszcze śpiącym. Miasto, które jest biedne, przeciętnie ubrani ludzie spieszący się do ciężkiej pracy, kilka drogich audi na zaśnieżonej drodze. Zero słońca, zero uśmiechu. Trwanie w tych negatywnych emocjach doprowadziło mnie (i podejrzewam resztę społeczeństwa również) do mini depresji. Aby się zmotywować zobowiązałam się na 3-miesięczny karnet na siłownię i zapisałam się na pole dance. Przeznaczyłam sporą część wypłaty na zdrowe zakupy omijając półki ze słodyczami i ostrymi przekąskami. Zainwestowałam w nowy biustonosz sportowy, buty, plecak, legginsy... Ale co było nie tak? Nie, nie przemęczyłam się przez poświęcenie całego wolnego czasu po pracy na zajęcia. Nie przemęczyło mnie spędzanie ponad 12 czy 13 godzin poza domem. Przemęczyła mnie myśl, że robię to bezcelowo. Siedziałam w autobusie w kurtce z gęsich piór, skórzanych botkach ściskając iPhona 6 w dłoni. Byłam chyba najbiedniejsza z nich wszystkich. Najbiedniejsza emocjonalnie.

Celem nie jest piękna sylwetka czy firmowe ubrania. To nie chodzi o to. Straciłam radość z treningu. Z życia troszkę też... Maszerowałam pod parasolem w strugach deszczu czy śniegu w mokrej od potu koszulce od punktu A (praca na jednym końcu miasta) do punktu B (siłownia na drugim końcu miasta) i ostatkiem sił wskakiwałam na bieżnię przez TBC i jogą i czułam się spełniona. Ale to brak słońca, dobijająca pogoda i parę innych problemów mnie przytłoczyło. Jedyne zdjęcie jakim mogłam się podzielić ze znajomymi na instagramie była moja twarz. Nie podobało mi się to. Mój instagram zawsze ukazywał co się u mnie dzieje - dobry obiad, wschód słońca, nowe kosmetyki, wycieczka za miasto. A teraz miałam tylko zdjęcia swojej twarzy zrobione na przerwie w pracy w łazience, żeby dni aż tak mi nie uciekały, żeby zatrzymywać chwile, pamiętać jak wyglądałam, łączyć wspomnienia ze zdjęciami. Godzina 7:00 ciemno jak w nocy, godzina 16:00 ciemno jak w nocy. Najpiękniejszą i najjaśniejszą część dnia spędzałam za biurkiem w pracy, zasłaniając żaluzje, by cokolwiek widzieć na monitorze komputera.

W końcu wydłużenie się dnia spowodowało uśmiech na mojej twarzy i dlatego dopiero teraz jestem w stanie się prawdziwie uśmiechnąć. Wracam. Chcę mieć znaczenie w internetowym świecie, w którym każdy może być wyrocznią. Ja chcę robić dla Was to, co robiłam wcześniej. Dawać cząstkę siebie i dzielić się tym, czego do tej pory się nauczyłam (poprzez fizyczny upadek i emocjonalne rozbicie na drobne kawałeczki). To co, macie ochotę poczytać jak iść przez życie omijając pułapki? Będzie typowo w moim stylu!





Enjoy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz, co sądzisz :)

Copyright © 2016 MIMICZKA , Blogger